Zajęcia online nie gryzą :)
Pierwsze tygodnie lockdown’u – życie towarzyskie zamiera, a social media zyskują na popularności. Zoom prześciga Skype. Rozmawiamy częściej przez telefon, niż twarzą w twarz. A ja wykupiłam intensywny kurs języka angielskiego w CJO KONTAKT. I uważam, że to był naprawdę dobry wybór.
Na początku obawiałam się, że zajęcia stracą na jakości, przez co nie potraktuję ich poważnie. Myślałam, że trudniej będzie się zaangażować, a moja motywacja przygaśnie. Jednak to stacjonarna nauka zmusza mnie do wczesnego wstawania i przygotowania się, żeby tylko nie popełnić gafy na zajęciach. No właśnie.
Wraz z nauczaniem online odkryłam niezwykłą oszczędność czasu i energii. Rano nie muszę wsiadać do przeludnionych autobusów i tramwajów, a potem biec z przystanku na uczelnię, tylko po to, by zdążyć na poranne zajęcia. Nie wydaję pieniędzy na bilet miesięczny komunikacji miejskiej. Oszczędzam też na drożdżówkach, które zawsze kuszą mnie w cukierni na Placu Bernardyńskim. Od teraz moje poranki są spokojniejsze – dłużej śpię, lepiej jem i mam nawet czas na szybką powtórkę słówek. Poza tym łatwiej mi pogodzić inne obowiązki. Nareszcie mogę pracować!
Przez pierwsze kilka dni szukałam odpowiedniego miejsca, w którym mogłabym brać udział w zajęciach. Wypróbowałam stanowisko przy biurku, na kanapie, na łóżku, a nawet w kuchni i ogrodzie. Zajęcia online to duża wygoda i przede wszystkim – elastyczność. Wystarczy komputer z dostępem do Internetu i platforma Zoom. U mnie zawsze działa bezproblemowo. Czuję, że odkąd korzystam z tej formy nauki, mam większe doświadczenie w zdalnych spotkaniach. Jestem pewna, że to mi się przyda w zrewolucjonizowanej przez media przyszłości i nadchodzącej karierze zawodowej. Ponadto okazało się, że brak bezpośredniego kontaku z człowiekiem nie spowodował skrępowania czy nieśmiałości; paradoksalnie, udało mi się nawiązać silne relacje z pozostałymi słuchaczami i lektorami. Grupy są małe, dlatego podczas dyskusji każdy może się wypowiedzieć, a w czasie zadań w parach lektorzy przydzielają nas do osobnych klas. Dzięki temu możemy spokojnie porozmawiać na konkretny temat. Nie słychać już rozmów osób dookoła, a nauczyciel może wejść do klasy w każdym momencie, by skontrolować naszą pracę i ocenić postępy. Lektorzy są jak zwykle świetnie przygotowani, entuzjastyczni i pełni energii! To zrozumiałe, bo też mają dodatkową godzinę snu i komfort prowadzenia lekcji z domu. Dostajemy masę dodatkowych materiałów online, które pomagają nam w nauce. Oprócz nich korzystamy oczywiście z książek, filmików, artykułów i odsłuchów. Brak potrzeby drukowania kopii na zajęcia oszczędza też papier i drzewa, które dzięki nam zostaną ścięte chociaż chwilę później!
Pewnego dnia postanowiłam pojechać nad morze, by odpocząć trochę od poznańskiego zaduchu i upałów przeplatających się z burzami. Brałam wtedy udział w zajęciach dwa razy w tygodniu o ustalonych godzinach, więc mogłam dowolnie ułożyć sobie plan wakacyjnego wyjazdu. Po południu w środę i piątek wróciłam do naszego mieszkania, dosłownie na dwie godziny. Włączyłam komputer, uczestniczyłam w lekcji, a potem od razu wróciłam na plażę i odrabiałam dodatkowe zadania. To, że z kursu można korzystać niezależnie od miejsca pobytu, jest dla mnie wielkim plusem. Planuję kontynuuować przygodę z KONTAKTEM po wyjeździe na studia za granicę. Chcę też wykupić kurs języka niemieckiego, którego naukę niestety porzuciłam w liceum.
Koronawirus nie tylko zmienił sposób w jaki postrzegamy naukę, ale również zmotywował nas do testowania nowych rozwiązań – oszczędzających nam czas, energię i pieniądze! Po doświadczeniu nauczania online mam ochotę już na zawsze pozostać w wirtualnej klasie. Wszystkich, którzy się wahają, zachęcam – spróbujcie popracować w takim systemie. Naprawdę warto!
Autor: Aleksandra uczestniczka kursu angielskiego/blog.cjo.pl